piątek, 6 marca 2015

Ostatni rozdział - moja wersja rozszerzona






Panna Ofelia w swojej najładniejszej sukience rozkoszowała się pyszną kawą w uroczej kawiarni, tuż naprzeciw amfiteatru w Orange. Nawet nie zwracała uwagi na dzieci, zajęta była wesołą rozmową ze swoim narzeczonym.
Nagle Kasztelan spoważniał. I nie do końca w ten sposób, o jakim myślała Ofelia.
-Co się stało? - spytała więc.

-Jakby to powiedzieć... muszę być szczery. Rozumiem, co tobą kierowało, ale nie podoba mi się, że nie powiedziałaś mi o tej sprawie z dokumentami - Ryszard powiedział z lekkim wyrzutem. Chciał porozmawiać o tym z Ofelią, zanim oświadczy jej się powtórnie, żeby nie psuć potem wieczoru.
Ofelia westchnęła.

-Domyślam się. Teraz wiem, że powinnam ci powiedzieć, ale się bałam... że coś ci się stanie, że jeszcze wy zostaniecie w to wszystko zaplątani...
-Niepotrzebnie, kochanie - Kasztelan ujął dłoń narzeczonej i uśmiechnął się - Musisz przestać być taką Zosią-samosią. Przecież zawsze ci pomogę. A poza tym - tu uśmiech na chwilę zniknął z jego twarzy - to ja powinienem ochraniać ciebie, nie ty mnie. Tylko proszę, nie gadaj tych bzdur o dominacji w związku - roześmiali się oboje.

-Och, ja po prostu taka już jestem. Chociaż, odkąd wróciliśmy z Peru stałam się taką trochę domatorką, nie sądzisz? - Ryszard skinął głową - Wiesz, czasem nie mogę uwierzyć, że trafił mi się taki narzeczony.
-Jaki? - Kasztelan poderwał się, choć wiedział, że Ofelia "tylko" go chwali.

-Taki jak ty - panna Łyczko wzięła łyk wina - Mój rycerz na siwym koniu - uśmiechnęła się czule do narzeczonego.
-Który zawsze będzie cię strzegł - dopowiedział Ryszard - Obiecaj mi tylko, że koniec z tajemnicami. Nie chodzi o to, żebyś zwierzała mi się ze wszystkiego co robisz, ale mów mi o ważnych sprawach, proszę. Zaufaj mi, nie zawiodę cię.

-Od teraz mówię ci o wszystkim. Chyba że naprawdę będziesz w niebezpieczeństwie...

-Ej...!

-No dobra, dobra. O wszystkim.
Nie wiadomo skąd pojawiła się nagle muzyka i dwóch akordeonistów zagrało piękną, francuską melodię.

Ania trąciła Mary Jane. Obie wiedziały już, co to oznacza.

-Teraz to będzie... - pisnęła Ania, ściskając Bartka za ramię.
-Co takiego? - spojrzał na siostrę nieprzytomnym wzrokiem - Lody mi się topią. - zajął się swoim pucharkiem.

Tymczasem Ryszard Ostrowski wyjął z kieszonki marynarki aksamitne pudełeczko z pierścionkiem.
-Wiem, że już jesteśmy zaręczeni, ale wtedy dałem ciała... a ty zasługujesz na najpiękniejsze oświadczyny. Mam nadzieję, że choć trochę zbliżyłem się do twojego ideału... Kochanie, czy zostaniesz moją żoną? - spytał nieco drżącym głosem.

Panna Ofelia wierciła się na krześle ogromnie przejęta tą doniosłą chwilą. Wreszcie wszystko było idealnie, tak jak w jej marzeniach, i nic nie psuło tej doskonałej chwili.

-Tak, oczywiście kochanie - powiedziała, uśmiechając się i czując, że jest w tej chwili najszczęśliwszą kobietą na świecie. Tymczasem narzeczony wziął ją w objęcia.

-Kocham cię - wyszeptali niemal w tym samym momencie, wywołując u siebie nawzajem chichot. Tak naprawdę powiedzieli to sobie po raz pierwszy i oboje nie mogli wymarzyć sobie tego lepiej. Za to nie po raz pierwszy Ryszard złożył soczystego całusa na ustach ukochanej. Stali tak, całując się, przez dłuższą chwilę, a Ania i Mary Jane nie mogły napatrzeć się na tej piękny obrazek.




No, to już ostatni post. Fajnie było, dalej piszę, mam nadzieję że Pani Angieszce podobały się opowiadania tutaj.

niedziela, 26 października 2014

Szyfr Jazona w moich rękach :) + INFO

Hej! Mam dla Was nowinę, a nawet dwie.

Po pierwsze, odwieszam bloga. Od teraz znowu będą pojawiać się tu posty, jednak dość rzadko. Na razie mam trzy opowiadania, czwarte piszę. Chcę skupić się na szkole i Wiki, w końcu dawno nic tam nie dodawałam, a powinnam...

Po drugie, mam już Szyfr Jazona ^^ YAY! Nabyłam książkę na targach w Krakowie, w ostatnią sobotę, czyli wczoraj. Z tego co wiem, dzisiaj był ostatni dzień targów, a więc i ostatnia szansa za przedpremierowy egzemplarz. Kto ma, niech się cieszy, kto nie - ten czeka jeszcze dziesięć dni ;) Ale co to jest w porównaniu do roku? Bo przecież ja rok temu dowiedziałam się o ósmej części, a dokładnie czwartego listopada...

Ilustracje- CUDOWNE! Normalnie cieszę się jak małe dziecko! :D Ilustracje są przepiękne, po prostu jak zdjęcia. No i - Ofelia mnie dosyć zaskoczyła swoim wyglądem, oczywiście pozytywnie. Rysiek nie, bo łatwo go sobie wyobraziłam, ale Ofka... miód malina, mówię Wam.

Fabuła - nie mogę nic zdradzać, żeby spoilerów nie robić, ale będzie się działo. Na dodatek historia tak naprawdę się nie skończyła (co dla mnie jest fajne nawet)... poza tym, jest trochę (dość dużo) nawiązań do poprzednich części, z czego bardzo się cieszę, bo takież nawiązania w książkach (czy w czym innym) lubię :D Chyba mogę powiedzieć - co nie będzie raczej zaskoczeniem - że jest dużo wątku Ofelia-Ryszard, choć w nie do końca takiej postaci, jak myślałam. Mówię o zakończeniu. Trochę się zawiodłam... myślałam, że lepiej będzie to rozpisane, a tu klops :( I nawet... nie, tego nie mogę zdradzić. Oczywiście jak to ja, napisałam swoją własną wersję, dla koleżanki, bo mówiłam jej jak się skończyło (sama chciała xD), no to się jej też to tak średnio spodobało. No ale cóż. Zabrakło mi czegoś, czego się spodziewałam i myślałam, że oczywistym jest, że to coś będzie. No ale, i tak kocham tę książkę nade wszystko ^^ I ogromnie się cieszę, że ją mam. Nadal nie mogę w to uwierzyć. Rok czekania, nareszcie ją mam, i już przeczytane w jeden dzień... Emocje rozłożone na rok zbiły się w jeden dzień... jestem niemożliwa xD Czemu musiałam tak szybko przeczytać Szyfr? Teraz mama się bierze za czytanie. Chce zacząć od tej części, żeby zrobić sobie większą chrapkę na poprzednie. Jej wybór xD Ja tam się cieszę, że moja mama bierze się za Kroniki :)

Pozory mylą

Opowiadanie to wymyśliłam i napisałam sama. Gdyby koleżanka mi pomagała, ktoś by pewnie zginął...

Jest to dalsza część historii początków znajomości Ofelii i Ryszarda. Zastanawiam się, czy napisać jeszcze czwartą... zobaczy się.

Szczerze mówiąc, trochę dziwnie jest mi to wstawiać po przeczytaniu Szyfru Jazona, ale trudno xD


Kilka dni później państwo Ostrowscy wrócili do Zalesia. Panna Ofelia wspomniała, że poznała już Kasztelana, jednak o incydencie z kawą nie mówiła (chociaż później wyręczył ją Bartek). Szła po pracy do domu nie zaprzątając sobie tym głowy i ciesząc się pięknym, czerwcowym dniem. Wydawać by się mogło, że nic nie zmąci jej spokoju, gdy kątem oka zauważyła Ryszarda. Ze zgrozą i lekkim niepokojem stwierdziła, że idzie w jej stronę - a ona raczej nie chciała z nim rozmawiać. "Na pewno chce mnie przeprosić" - pomyślała. "Powinien" - stwierdziła z godnością. W rzeczy samej, Ryszardowi było głupio i nie zamierzał tak zostawić sprawy. Był mężczyzną i miał swój honor, a poza tym nie lubił konfliktów. No i musiał przyznać, że była ładna. Bardzo ładna.
-Witaj...
-Witaj - łatwo się domyślić, że powitanie było dość chłodne i zdystansowane.
-Wiesz, ja... - Kasztelan niepewnie zaczął - Ja chciałbym cię przeprosić za to, za tę kawę. Po prostu Bartek, i ja... choć mogłem uważać.
-Mogłeś - przyznała Ofelia - Dobra, zapomnijmy o tym - była jeszcze na niego zła, ale to raczej nie przez kawę. Irytował ją swoim zachowaniem. Słyszała, że jest miły, szarmancki, wygadany i Bóg wie jaki jeszcze, a tymczasem wyszedł na kretyna. Przynajmniej w jej mniemaniu.
-Tak po prostu?
-Tak - wzruszyła ramionami - Nie mam zamiaru mścić się o rozlaną kawę - (należy pamiętać, że to jednak jeszcze nie teraźniejsza panna Ofelia.)
Ryszardowi zdecydowanie ulżyło. Nastała długa chwila milczenia. Ofelia chciała już się pożegnać, ale ten się w końcu odezwał - Raczej nie chcesz mnie widzieć, ale może przeszlibyśmy się gdzieś? - zaproponował śmiało.
-Przepraszam, ale rzeczywiście nie mam ochoty. I raczej już nie pogadamy.
I tak skończyła się ta rozmowa.
Jednak w ciągu trzech następnych tygodni los sprawił, że parę razy mieli okazję się widzieć. Chłód między nimi powoli zanikał, choć pierwsze lody nie zostały jeszcze ostatecznie przełamane. Gdy Kasztelan po raz drugi zaproponował spacer, usłyszał już twierdzącą odpowiedź.
-To gdzie idziemy?
-Przed siebie - zażartował Kasztelan. W sumie, spokojną drogą dotarliby na pola, które bardzo lubił. Zresztą, nie tylko on. Mieszkańcy Zalesia Królewskiego upatrzyli sobie  kilka urokliwych miejsc, w których rzadko kiedy można było spotkać żywą duszę, mimo że większość obywateli miasteczka często do nich zaglądała.
Atmosfera w drodze nie była już taka zimna, ale swobodną też nie można jej nazwać. Ryszard dowiedział się nieco o życiu panny Ofelii - edukacji i pochodzeniu. Zauważył jednak, że sam mówił o sobie więcej, niż ona, i uszanował to. Nie mógł pojąć, czemu dziewczyna z miasta przeniosła się do sennego miasteczka, jakim było Zalesie, lecz widocznie miała swoje powody. Zawsze to o jednego, pięknego mieszkańca więcej.
-To musi być fajne - panna Łyczko miała na myśli pracę Kasztelana. (chyba nie muszę przypominać, czym on się zajmuje? ;) )
-Tak, ale dużo przy tym wszystkim roboty. Ostatnio miałem dość ciężkie dni i jestem zmęczony, to dlatego mogłem się wydawać trochę nieobecny.
-No tak.
Podyskutowali jeszcze, jak to dorośli (aczkolwiek młodzi), o polityce, pracy, nim doszli na pola. Ofelia już miała okazję tam być, gdy robiła kilkudniowy rekonesans miasteczka. Spodobało jej się to miejsce. Spokój, cisza... trochę jeszcze pochodzili, potem przysiedli na trawie. Rozmowa była już swobodniejsza i sympatyczniejsza,  a nawet zabawna.
-Pierwsze wrażenie jest podobno najważniejsze, ale chyba nie w naszym przypadku - zaśmiała się panna Ofelia - Nie jesteś takim gamoniem, jak myślałam wcześniej - przyznała.
-No cóż, do nadpobudliwej wariatki też ci daleko (czyżby?).
-Fajnie się z tobą rozmawia - powiedzieli niemal równocześnie i zaśmiali się. Nie znali się jeszcze dobrze, ale to była jedna z tych chwil, w których człowiek czuje, że spotkał kogoś wyjątkowego. Nie ważne, że uświadomili to sobie po długim, długim czasie...

sobota, 4 października 2014

Do zobaczenia! (WAŻNE INFO)

Hej! Trochę mnie nie było, ale nie wiem czy ktoś zwrócił na to uwagę... w każdym razie. Dla tych, co czytają, ogłaszam zawieszenie bloga.

Nie żartuję. Jest kilka powodów:

a) Mam mało czasu. Szkoła jest dość wymagająca, mamy dużo nauki, czytania itp. Nie ma to jak przeskok do gimnazjum! :(

b) Uznałam, że jednak z paru rzeczy muszę zrezygnować. Nie mogę się teraz bawić w takie coś, mimo że chciałam to robić na poważnie. Lub chociaż spróbować.


Nie oznacza to jednak, że z blogiem definitywny koniec. Jest tymczasowo zawieszony, nic nowego nie będzie się pojawiać przez pewien okres, ale w końcu coś wrzucę ;)

Było mi bardzo miło, cześć.

środa, 17 września 2014

Kości

Wiem, że naprawdę długo nic nie wrzucałam, ale wiecie - rok szkolny zaczął się na całego ;) Często nawet kiedy mam czas, jestem zmęczona po lekcjach. Nie brzmi to za fajnie, ale uczniowie na naszym etapie mają trochę ciężko, ale ja staram się nie narzekać, nie jest przecież najgorzej. W każdym razie bardzo przeszkadza mi to, że mam mało czasu, choć teraz będę starać się wrzucać coś jak najczęściej. Następny post pojawi się tuż po tym, lecz opowiadaniem niestety nie będzie.

Opowiadanie to napisałam w ostatni weekend wakacji. Często gram w kości, a że niemal cały czas myślę o Kronikach, narodził się ten oto pomysł :)



Państwo Ostrowscy, Ania oraz panna Ofelia rozmawiali przy stole, oczywiście w Bursztynowej Willi.
Lada moment mieli przyjść z zamku także Bartek i wujek Ryszard.
Obaj wpadli do domu umęczeni, spoceni i zdyszani.
-Chyba mieliście niezły trening - zaśmiał się profesor Ostrowski.
-Od czasu do czasu muszę dać dzieciakom wycisk - odpowiedział mu brat,
-Było ekstra! - Bartek cieszył się mimo zmęczenia.
-Odłóż rzeczy, gramy w kości. Zrobimy sobie mały maraton.
-Ja zapisuję - odezwał się Kasztelan.
Ostrowscy rozegrali osiemnaście gier. Niektórzy wygrali więcej niż jeden raz, a w rankingu zdecydowanie prowadził wujek. Jak to mówią, kto pisze ten wygrywa. Za to Ofelia miała okrągłe zero. Widocznie szczęście jej nie dopisywało.
-Masz jeszcze szansę -  powiedział do niej Ryszard, gdy zaczynali ostatnią grę. Był jednak pewien kolejnego zwycięstwa (i tak wygraną miał w banku, ale musiał podbić statystyki), kiedy pannie Łyczko znów nie szło. Dobiła do ośmiuset punktów, gdy reszta już od trzech kolejek próbowała wyrzucić stosunkowo niewielkie liczby do tysiąca. Najlepiej ustawił się oczywiście Kasztelan. Jednak za każdym razem było albo za dużo, albo nic.
Gdy przyszła kolej na nią, panna Ofelia wyrzuciła... dwieście. Dokładnie tyle lub więcej potrzebowała.
-Zapisz proszę - ze słodziutkim uśmiechem zwróciła się do oniemiałego Ryszarda. Jego narzeczona lubiła zaskakiwać i przyzwyczaił się do tego, ale myślał że chociaż w takich głupich kościach sobie daruje.
-Zwycięstwo z klasą - mruknęła z uznaniem pani Beata.
Ania chciała się już położyć, więc pożegnała się z panną Ofelią i wujkiem i poszła na górę.
-Skoro skończyliśmy, zróbmy podsumowanie - Kasztelan spisał wyniki ogólne na kartce - Czwarte miejsce z jednym zwycięstwem - Ofelia, trzecie miejsce z dwoma zwycięstwami -  ex aequo
 Adam, Beata i Bartek, drugie miejsce z czterema zwycięstwami - Ania, pierwsze miejsce z siedmioma zwycięstwami - Ryszard.
-Następnym razem nie będę grała tak cienko i ci się nie upiecze - oświadczyła Ofelia.
-Już się boję - roześmiał się Kasztelan.


___________________________________________________
Proszę :)
Mam nadzieję że się podobało, bo ja w sumie nie wiem jak mi wyszło xD Ale chyba ok. 

Następne opowiadanie powinno pojawić się w weekend.

Przypominam - jutro Wikia obchodzi pierwsze urodziny ^^

Komentarze mile widziane :) 

wtorek, 2 września 2014

Pewne rozważania...

 UWAGA! TEKST ZAWIERA SPOJLER DOTYCZĄCY SIÓDMEGO TOMU. JEŚLI GO NIE CZYTAŁAŚ/EŚ, POMIŃ CZWARTY AKAPIT LUB CAŁY TEKST!


Hej! Na blogu na razie tylko dwa opowiadania, choć trzecie jest już napisane, a czwarte w trakcie. No ale wiecie, rok szkolny się zaczął ;) Boję się pana od historii... jest taki wymagający i straszny... ale głos ma idealny dla Ryszarda przynajmniej :) Jeśli chodzicie do szkoły lub studiujecie, podzielcie się proszę w komentarzu swoimi wrażeniami :) (Tak, mówię to na początku, bo potem zapomnę)

U mnie poza strachem jest ok. Mam nadzieję, że dogadam się z nauczycielami, bo wcześniej nie miałam jakichś problemów. Trochę się też obawiam, że nie nadążę ze wszystkim, ale chyba już przesadzam... w końcu to dopiero pierwsza gimnazjum ;)

Chcę też poruszyć kwestię dialogów i opowiadań, które się nie pojawią. Często będę o nich za to wspominać. Na przykład teraz.

W ostatni weekend wakacji napisałam dwa opowiadania - jedno z nich na pewno pojawi się jeszcze w tym tygodniu, być może jutro. Drugie nigdy nie ujrzy światła dziennego... bo jest oczywistą ingerencją w twórczość autorki. Napisałam je w sumie tylko dlatego, żeby pewnej osobie zobrazować moje myśli o fragmencie, który byłby fajny w ósmym tomie. Nazywa się "Babskie sprawy", a jego bohaterkami są Mary Jane i panna Ofelia. Pomyślałam, że Ofelia mogłaby z nią pogadać tak... normalnie. W końcu dziewczyna ma trzynaście lat, nie? W ogóle wydaje mi się, że zachowanie Ofelii trochę się zmieni przez to wszystko... z uśmiechem na twarzy to będzie chodzić na pewno z powodu taty (btw. ostatnio jak czytałam siódmy tom to tak realistycznie sobie wyobraziłam ten moment, w którym się spotykają, że płakałam chyba z pięć minut. Naprawdę współczuję osobom, które przeżyły coś podobnego), a jak do tego dołożyć zaręczyny, to naprawdę widocznie będzie happy. Tak przynajmniej myślę. A jak będzie, okaże się już (a raczej aż :( ) za dwa miesiące.

Z koleżanką też piszemy przecież dialogi. Większość z nich nie nadaje się do opowiadania (zawsze Ofelia i Ryszard się kłócą, ale nie przeze mnie :P), ale trochę o nich opowiem. Bo jakby się tak zastanowić, Ofelia jest przecież piękną kobietą, zawsze uganiają się za nią mężczyźni. Jakie więc musiała mieć powodzenie w latach szkolnych? Okazuje się, że kilkunastu tylko w liceum! I kilku w podstawówce (chyba nie muszę mówić, że za jej czasów nie było gimnazjum?). To już wydaje się nawet dziwne. A jedno źle złożone zdanie prowadzi do awantury. Ryszard zaczyna postrzegać swoją nową narzeczoną jako łamaczkę serc! A przecież to najbardziej romantyczna dusza w całym Zalesiu Królewskim! Czy to możliwe, żeby traktowała tych chłopców jak przedmioty? Jednak nie. Ona po prostu szukała miłości, co już nikogo nie dziwi. A ci wszyscy goście chodzili z nią tylko dla jej wyglądu. Atmosfera robi się nieco niezręczna, zwłaszcza że obok siedzą Adam i Beata. Jak to się skończyło? To będzie moja słodka tajemnica...

środa, 27 sierpnia 2014

Trudny początek...

Hej! Jest już druga część opowiadania. Trochę ją pisałam, ale wiecie... chcę żeby wszystko wyszło jak najlepiej.
Ten tekst został napisany na podstawie mojej rozmowy z koleżanką, której dedykuję tę część opowiadania. To ona wymyśliła najważniejsze zdarzenie ;) Kiedy pisałyśmy dialog, bardzo dobrze się bawiłam. Dziękuję ci :)
____________________________________________________


 Po skończonej pracy panna Ofelia udała się prosto do domu rodziny Ostrowskich. Od pół roku znała Beatę oraz Adama i zdążyła się z nimi zaprzyjaźnić. Kiedy wyjeżdżali na jakąś konferencję lub wykopaliska, ona zajmowała się dwójką dzieci - dziewięcioletnim Bartkiem i pięcioletnią Anią. Dzieciaki polubiły Ofelię, ale była naprawdę irytująca jako opiekunka. Zawsze. Ten feralny dzień nie był wyjątkiem. Ostrowscy jeszcze przez kilka lat nie mogli się nadziwić, że taka młoda, urocza dziewczyna jest tak stanowcza i ma niebywałe zdolności pedagogiczne. Dla swoich wychowanków nie była urocza. Jeśli akurat nie sprawdzała czystości ich uszu, to ślęczała z nimi nad książkami i uczyła. Mała Ania była bardzo ciekawą osóbką i chciała uczyć się tego samego, co jej niezadowolony brat, ale najpierw musiała poszerzyć swój zasób słownictwa, by coś zrozumieć. A słowniki nieszczególnie jej się podobały, mimo że później wyrosła na mądrą dziewczynkę.
 Ofelia królowała  w domu od jakiejś godziny, gdy rozległo się pukanie. To Ryszard, który rzeczywiście był tego dnia umówiony ze swoimi bratankami.
-Rozumiem, że właśnie teraz mieliśmy się poznać - powiedział w progu.
 Rodzeństwo Ostrowskich ucieszyło się z wizyty wujka, bo bardzo go lubili. Był odjazdowy. Wiecie, taki super-wujek. On też uwielbiał bratanków, a do małej Ani miał wielką słabość i nie umiał jej odmawiać. Zresztą, mocno kochał wszystkich Ostrowskich. Był bardzo rodzinnym człowiekiem. Jedyne, czego mu brakowało, to kobieta. Cieszył się szczęściem swojego brata, ale trochę zazdrościł mu tej sielanki, o której sam marzył. Zamiast tego, jego życie wypełniała praca, mimo że nie miał wtedy nawet trzydziestki.
 Siedział przy kawie dyskutując z panną Ofelią i Bartkiem, który tego dnia był wyjątkowo radosny, zapewne dlatego że rodzice mieli wrócić z wykopalisk za trzy dni. Chłopiec od dłuższego czasu obserwował wujka, a że był bystrzakiem, wypatrzył coś ciekawego - przynajmniej w jego mniemaniu. A jako że de facto był jeszcze dzieckiem, odważył się zapytać:
-Wujku, czy tobie spodobała się panna Ofelia?
 Kasztelan był tak zbity z tropu tym pytaniem (w tamtej akurat chwili myślał o czymś zupełnie innym), że zamachnął się, potrącił szklankę...
 I kawa znalazła się na białej bluzce i jasnych spodniach panny Łyczko.
 Teraz nikt nie przejmował się pytaniem Bartka. Ryszard natychmiast zaczął przepraszać:
-Rety, nie chciałem! Wybacz, to Bartek... odwiozę cię do domu!
-Chcesz zostawić dzieci same?! - kiedy Ofelia Łyczko się wściekała, o uroku nie było mowy. Każde słowo potrafiła zinterpretować na niekorzyść rozmówcy, dlatego najlepiej było wtedy milczeć i pogodzić się z losem.
-No, nie... ale... - Kasztelan był w dość kłopotliwej sytuacji.
-Wracam za dwadzieścia minut - wycedziła blondynka, ubrała buty i wyszła.
-Chyba ją zraziłeś do siebie - powiedział Bartek, choć mógł siedzieć cicho.
-Jeszcze jedno słowo...


______________________________________________________
Ta-dam! Tak, my mamy talent do pakowania Ryszarda Ostrowskiego w trudne sytuacje, nie sądzisz droga koleżanko? ;) 
Dziękuję za przeczytanie, mam nadzieję że się podobało i zapraszam do komentowania :)

Jeszcze dwa komunikaty.
1. Pod pierwszym opowiadaniem rozpętała się mała kłótnia. Bardzo was proszę, uspokójcie się. Ty, anonimie, masz prawo do własnego zdania, ale mogłeś/aś wyrazić to spokojniej, kulturalniej. Widzisz przecież co się stało. Za to reszta niech nie odpowiada w niegrzeczny sposób. Dziękuję za obronę, ale nie trzeba od razu zaczynać wojny ;)
2. Kolejne opowiadanie pojawi się we wrześniu, w którąś sobotę. Nie jestem w stanie podać dokładnego dnia, bo przecież idziemy do szkoły, będzie nauka, sprawdziany itp. Mam w planach jeszcze jedną część opowiadania, jak Ofelia i Ryszard się poznali, później będzie pewna niespodzianka, a w grudniu wrócimy do początków. W przeciągu następnych czterech miesięcy pojawią się trzy-cztery opowiadania i kilka innych postów. Przepraszam, że tak mało, ale zrozumcie mnie, jestem tylko człowiekiem i do tego nastolatką.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Przepraszam!

Hej! Bardzo przepraszam, że obecnie nic się nie pojawia (jak to zawsze na początkującym blogu -,-), po prostu mam pewną blokadę w pisaniu. Tj. mam trochę pomysłów, ale nie chcę napisać czegoś, co zostanie bardzo źle odebrane przez większość lub mnie samej się nie spodoba. Więc jeśli dla kogoś to ważne, przepraszam.

Jeśli chodzi o jakieś opowiadanie, to wpadłam na genialny pomysł, tylko że... jest idealny na święta! Na szczęście kombinuję z czymś aktualniejszym ;)

Pozdrawiam, Monika :)

niedziela, 10 sierpnia 2014

Pierwsze spotkanie

Hej! Jest już pierwszy tekst i można powiedzieć pierwsza część pewnego opowiadania, nad którym pracuję. Cieszę się, że nie zwlekałam zbyt długo, bo to że wyrobiłam się w zaznaczonym czasie jest naprawdę cudem ;) To chyba wynika z faktu, że do wszystkiego co jest związane z Kronikami i innymi książkami pani Stelmaszyk podchodzę poważnie, siedzę w tym całą sobą. No, przynajmniej do rozpoczęcia roku szkolnego.

Chciałam jeszcze zaznaczyć, żeby nikt nie odbierał całego tego bloga tak, jakbym chciała ingerować w twórczość pani Agnieszki, bo tak nie jest. Są to po prostu opowiadania fanowskie, jak każde inne, ale nie psychodeliczne, gdyż z takimi się niestety spotkałam ;) Czytelnicy mają swoje pomysły, domysły itd. więc ja nie widzę problemu, dla którego miałyby one się nie ukazać tutaj :)

Ok, już nie przedłużam.
____________________________________________________________________________


Ryszard wszedł do biblioteki. Dawno nie był w tym miejscu, zresztą w swoim domu miał całkiem pokaźną kolekcję książek. W środku jakby nikogo nie było.
-Jest tu ktoś?
-Już, już idę! - usłyszał melodyjny, energiczny głos dochodzący zza regałów, a chwilę później pojawiła się bardzo, bardzo młoda kobieta. Była drobna i nie należała do najwyższych, ale miała piękne, długie blond loki. Kasztelan długi moment wpatrywał się w tę uroczą blondynkę, której za nic nie mógł skojarzyć.
-Pomóc w czymś panu?
Nie uzyskała odpowiedzi.
-Coś się stało?
Dalej cisza.
-Czy pan mnie słyszy? - miły uśmiech zniknął z jej twarzy, ustępując miejsca zaniepokojeniu. Ku jej uldze Ryszard się odezwał.
-A tak, tak się tylko zagapiłem - odpowiedział zażenowany.
"Ciekawe w co" - kobieta pomyślała z przekąsem.
-Dobrze... chce pan coś wypożyczyć, czy tylko się pogapić? - spytała już bardziej stanowczo.
-Znalazłoby się coś o średniowieczu?
-Coś konkretnego?
-Nie, cokolwiek.
Kobieta poszperała chwilkę i szybko znalazła odpowiednią książkę.
-Nazwisko? - niestety i tym razem Kasztelan wpadł w trans, ale już z zupełnie innego powodu. Ostatnio był dość zapracowany i niemal w kółko o tym myślał. Na szczęście szybko się ocknął.
-Słucham?
-Pytałam o nazwisko - bibliotekarka była już lekko znudzona.
-Przepraszam, Ryszard Ostrowski - kobieta już szukała karty, ale na dźwięk nazwiska podniosła głowę.
-Ostrowski? Nie jest pan przypadkiem bratem pana Adama? - miała na myśli męża swojej przyjaciółki Beaty, matki dwójki dzieci którymi się zresztą od niedawna zajmowała.
-Tak, to ja. Skąd pani zna mojego brata?
Kobieta wzruszyła ramionami. Nie czuła potrzeby wyjaśniania nic temu panu.
-Pani jest tą opiekunką? - Kasztelan przypomniał sobie, że brat już mu wspominał o nowej osobie w Zalesiu Królewskim. To nie musiała być akurat ona, ale zapytać zawsze warto.
-Można tak powiedzieć.
-Miło mi panią poznać pani O... O... Otylia? - imienia niestety nie zapamiętał.
-Ofelia, Ofelia Łyczko.
Podali sobie dłonie, po czym nastała chwila milczenia.
-Szczerze mówiąc myślałem, że jest pani starsza... - przyznał Ryszard.
-Ja też nie wiedziałam, że jest pan młodszym bratem,
-Może pójdziemy na kawę? - padła nieoczekiwana propozycja.
-Em... jakby nie było jestem w pracy. A zresztą z tego co wiem ma pan dzisiaj wpaść odwiedzić dzieci i przy okazji mnie poznać, więc... - zauważyła Ofelia. Nie miała tego dnia ochoty na wypady na miasto, ale też nie chciała w niegrzeczny sposób spławiać Ryszarda. Słyszała o nim parę rzeczy i wartałoby* się przekonać, czy są prawdą. Tymczasem do biblioteki weszła starsza pani.
-Do zobaczenia - Kasztelan wziął to, po co przyszedł i wyszedł.
-Na pewno - mruknęła Ofelia, która tymczasem zajęła się już czytelniczką.
"Żeby to nie był jakiś snob, albo nie daj Boże, podrywacz..."


___________________________________________________________________________________
*wartałoby - słowo, którego tak naprawdę nie ma, ale w moim otoczeniu często się go używa, a tylko to mi tu pasowało.


Cóż, więc tak to wygląda. Planuję napisać parę opowiadań o początkach znajomości Ofelii i Ryszarda, pokazać jak wg. mnie mogłaby się zacząć ta piękna historia przyjaźni, która przerodziła się w miłość. Poezja xD Dobrze, mam nadzieję, że się spodobało :) Kolejna część wkrótce.

czwartek, 7 sierpnia 2014

Witam!

Mam na imię Monika i jestem wielką fanką Kronik Archeo, a zwłaszcza panny Ofelii ;) Tak samo jak moja koleżanka. Razem wymyślamy zupełnie przypadkiem różne historyjki dotyczące tejże postaci, a ja mam zamiar zmieniać je w opowiadania, żeby były w miarę do czytania xD W każdym razie mam nadzieję, że pomysł wypali. Pierwsze opowiadanie przed końcem tygodnia, być może jutro :)